piątek, 28 czerwca 2013

Rozdział 3

Wow- to była moja pierwsza myśl, po przekroczeniu progu. Faktycznie było tu mnóstwo ludzi.
Jak ja mam teraz znaleźć Katie? Zgrabna blondynka... taaa, szkoda że mnóstwo tu takich.
Rozejrzałam się dookoła, rozpoznałam kilka znajomych twarzy, ale nikogo wartego większej uwagi.
Postanowiłam udać się do salonu, w nadzieji, że tam własnie ją znajdę.
Spojrzałam na kilka par obścickujących się pod ścianą. To obrzydliwe. Rozumiem, można pozwolić sobie na jakieś czułości, ale nie przy takiej publiczności. Z przemyśleń wyrwał mnie wizerunek mojej przyjaciółki, stojące przy kominku z kubkiem w ręku. Najprawdopodobniej śmiała się z tego co mówił do niej obok stojący Dave. Nie zastanawiając się dłużej podeszłam do nich, na co Kat zrobiła wielkie oczy
- Olivia ! niemożliwe. Jesteś ! - pisnęła głośno, lecz nie zdołała przekrzyczeć muzyki, za to jej towarzysz zerknął w moją stronę i grymas pojawił si,e na jego twarzy.
- Tak, doszłam do wniosku, że nie mogę przegapić takiego melanżu - uśmiechnęłam się do niej serdecznie, ignorując wymowne spojrzenia Dave'a.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę.
-Chyba wiem. Jest tu coś dobrego do picia ?
-O tak ! jest tego sporo, ale osobiście polecam wódke z colą - poleciła i wskazała palcem na swój kubek.
-Dobra, to ja idę po cos dla siebie - powiedziałam na odchodne.
Nie zwracając uwagi na nic, poszłam prosto to stolika, który chyba dzisiaj wyjątkowo służył za bar, wybrać jakiś alkohol. Mhhh piwa, martini, whisky.. jest wódka ! napełniłam nią 1/5 kubka i dolałam coli.
Tak wiem, nie jestem pełnoletnia, ale mi nie zaszkodzi. Przecież jakoś trzeba się wyluzować, mam nadzieje, ze odejdzie mi troche stresu. Wypiłam całkiem spory łyk i skrzywiłam się na smak drinka i przymknęłam lekko oczy. Usłyszałam lekki śmiech przed mną, spojrzałam zaciekawiona. O kurdę! Stał tam, we własnej osobie Justin Bieber.  Dostrzegł moje zmieszanie, jeszcze raz zaśmiał się do siebie i odszedł gdzieś w tłum. Doooobra to było dziwne. On zwrócił uwagę.. na mnie ? Zawsze mogło by się to zdarzyć w lepszych okolicznościach, ale kurczę nie znienia to faktu że dowiedzial się o moim istnieniu. Uroczo - pomyślam sarkastycznie. Nie było sensu dalej o tym myśleć, chciałam wrócić do mojego porzedniego towarzystwa, wiec ruszłym w przeciwnych kierunku do tego którego przyszłam. Zauważcie jedną różnicę są ludzie, jest muzyka, pełno alkoholu, tylko do obrazka brakuje mi Katie i Dave'a . Cholera gdzie oni są, naprawdę nie chce mi sie szukać ich po raz kolejny. Zmuszonych krokiem przeszłam do pokoju obok, lecz nie było ich tam, w następnych jakieś typki palili zioło i widać było mnóstwo dymu unoszącego się po pomieszczeniu. Nie, Kat napewno tu nie ma, ona nienawidzi marihuany.W kilku kolejnych pokojach również ich nie znalazłam. Góra! - pomysłam.
Pobiegłam po schodach, kolejno otwierając drzwi, w między czasie przeszkadzając parom w dwuznacznych sytuacjach. Ah ten romantyzm, chłopcy ! Łaziłam po domu, ale nigdzie nie dostrzegłam drobnej figury mojej przyjaciółki. Byłam zła, przyjechałam zrobić jej niespodzianke, miałyśmy się razem zabawić a ona zostawiła mnie na lodzie. Aby wyładować złość, kopnęłam mocno nogą w drzwi
- Złość piękności szkodzi słoneczko- ktoś powiedził za mną.
- Już trochę za późno - posłałam kolesiowi sztuczny uśmiech. Gość nie wyglądał przyjaźnie, więc szybko opuściłam górę, jeszcze raz przeleciałam wzrokiem przez salon i korytarz. Nie ma.
Wracam do domu. Nie mam zamiaru stać tu sama jak kołek.
Niesmowicie wurzona poszłam do samochodu, mrucząc przekleństwa pod nosem. No wybaczcie, ale jakbście się czuli na moim miejscu, naprawdę nabrałam ochoty się zbawić a tu dupa. Mój samochod całe szczęście stał cały i zdrowy, odetchnęłam z ulgą. Wsiadałam do niego i już chciałam zapalić, ale przeliczyłam się. Nie panikując spróbowałam ponownie i ponownie. Niech by to szlag jasny trafił. Dzięki Ci Boże że zawsze nade mną czuwasz. Wyszlam z auta i podniosłam maskę. Nie wiem czemu to miło slużyć, przecież nie mialam pojęcia i nie znałam się na rzeczy. Westchnęłam głośno. Powoli obróciłam się wokół własnej osi, napotkałam wzrokiem grupkę chłopaków stojących całkiem niedaleko mnie, zaraz przy  chodniku, obok furtki. Nie patrząc na konsekwencję, bo przecież mogłam zostać zgwałcona, zabita czy cokolwiek podeszłam do nich.
- Hej wy - zawołałam. Wszyscy nagle sie obrócili
- Cześć kotku, w czymś możemy pomóc -powiedział gość około 21 lat myślę.
-No tak właściwie to- zamarłam, gdy ten starzy koleś się przesunął troche w bok ujrzałam znajomą twarz. Znów stał tam on. Przełknęłam slinę by pomogło mi to w dalszym mówieniu- to zepsuł mi się samochód, to znaczy tak mi się wydaję. Nie moge go odpalić. Może pomógłby by ktoryś hm ?- zapytałm z nadzieją, chocial nie bylam do końca przekonana czy to dobry pomyśł. Spojrzałam kolejno po chłopakach, rozpoznałam kolejne twarze. Coś mi zaświtało. Liam, Nate, Davi, Justin... Cholera, przecież to nie moze byc przypadek. Byłam prawie święcie przekonana  że to jego gang, bo to wszystko idealnie by pasowało.
- Jasne maleńka, nie ma sprawy- kontynułowal ten najstarszy, którego imienia nie znałam.
Każdy z nich się do mnie uśmiechną, prócz Justina.on przeszedł z bardzo obojętną miną. W czasie gdy grupka przeszła w stronę mojego auta, ja nadal stalam tam analizując i przyswajając fakty. Kurde Olivka rusz się, wyglądasz jakbyś ducha zobaczyłam - opierniczylam się w myślach.
Patrzyłam jak coś majstrują, nagle David usiadł za kierownicą i wtedy naszła mnie panika. A co jeśli oni odpalą go i pojadą mnie naiwną idiotkę samą. Co powiem rodzicom ? Jaka ja jestem glupia. Wtedy usłyszałam warkot silnika. Przed oczami ktoś zamachał mi moimi kluczykami. To David.. ale mam szczęście uff. Zabrałam je od niego i podeszłam bliżej maszyny.
- Oh !. Gdyby nie wy, utknełabym tu, w tym zoo co nie skończyło by się dla mnie dobrze. Ta muzyka działa mi na nerwy. A rodzice?  oni to by mnie zabili, a potem zabili ponownie - słotowok w takiej chwili, serio?
- Stop- przerwał mi jeden .- Wystarczy zwykłe dziękuję - uśmiechną się szeroko.
- Tak, dziękuję - odpowiedziałam, trochę zawstydzona.
- Narazie śliczna - Ej, ten straszny chyba ze mną flirtował co ? Ogarnij się dziewczyno, to przecież ich instynkt.
-Hej- powiedziałm cicho chwilę potem jak juz poszli. Stałam jeszcze moment patrząc jak odchodza w stronę imprezy i nagle zauwałyzałm coś niewielkiego, białego na  tle zielonej, krótko przystrzyzonej trawy tuż za chłopakami. Nie wiedzialam czy podejść czy nie. Ale ciekawość wzięła górę. Podbiegłam to owego czegoś podniosłam i O cholera. Biały proszek w plastikowym woreczku. Nie za dobrze. Miałam jeszcze moment by zawołać za nimi i oddać co do nicj należało, ale coś kazało mi tego nie robić.
Wzięła to ze sobą, wskoczyłam do auta i jakby nigdy nic pojechalam do domu.
Zajęło mi to niewiele czasu. a gdy zobaczyłam znajome widoki poczyłam sie pewniej. Wjechalam do garażu a z tamtąd weszłam do domu. Cisza. Chyba wszyscy śpią. Ale to bardzo dobrze. Zamykając drzwi od mojego pokoju, zmęczona rzuciłam się na łóżko. Pozwoliłam moim mięśniom się trochę rozluźnić. Zaraz po tym, pomyślalam że om szybciej się przebirę tym szybciej będę mogła pójść spać. Tak też zrobiłam.
Zasypiając, ciągle w glowie męczyło mnie pytanie co powinnam zrobić. Oddać im ? ale co wtedy ? będą wiedzieli, że wiem iż mają narkotyki i raczej tak tego nie zostawią. Chodziaż patrząc co ostatnio  dzieję sie na swiecie, to posiadanie narkotykow nie jest niszym wyjątkowym. A moze zostawić to ? Niee, nie mogę tego zostwić, co by było gdyby ktos to znalazł. Postanowilam, że znajde ktoregoś z nich w poniedziałek i spróbuję to oddać. Moze to docenią? Napewno Olivka, i zadzą Ci jeszcze znaleźne. Idiotka.
Nawet nie wiem kiedy znurzyłm mnie sen. Reszta weekendu minęła spokojnie, ale od piąku nie gadałam z Katie i nie wiem co się z nia dzieję. Postanowiłam pogadac z nią w szkole, nie chcą jej teraz przeszkadzać. Moze siedzi teraz z rodziną albo coś.
W  poniedziałek rano, udało mi się całkiem szybko wyszykować i wyjechałam do szkoły szybciej niż zwykle. Byłam troche poddenerwowana. Na parkingu nie bylo tak wiele aut, co oznaczało że jest jeszcze wcześnie.
Weszłam do szkoly, podeszłam do szafki i w prawdzie nie wiedziałam co ze soba zrobić. Co mi to dało ze jestem o tej godzinie w szkole skoro nie ma prawie nikogo innego. w szczególnośći tych osób na ktrych mi dzisiaj zależało. Najlepszym rozwiazaniem byo by chyba pojście do biblioteki. Przemieszczałam sie po korytarzy, wzdłuż klas i zobaczyłam Justin stojącego zaraz na lewo.
Kurdę, nie wiem czy to akurat jemu chcialam to oddać, ale dobra niech będzie.
- umm. hej - podeszłam nieśmiało do niego.
- Hej -jego odpowiedź brzmialam bardziej jak pytanie, chodział brzmiała seksownie przez jego lekko ochrypły glos. Za dlugo sie chyba nad tym zastanawiałam bo chłopak stał sie wyraźnie bardziej zniecierpliwiony- Coś nie tak ?
- o nieee, to znaczy tak bo - wyciągnęłam z kieszeni torebeczkę i zamachałam nią u gory - chyba mam coś Twojego.- Oczy natychmiast mu się rozszerzyły.Wyrwał mi to z ręki i lekko przyparł do ściany.
-Skad to masz ? (...)

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Akcja powoli będzie zaczynać się rozkręcać. Staram sie stosować do waszych wskazówek, by wam lepiej sie czytało, a opowiadanie na tym zyskało.
W nocy wyjeżam i wracam w niedziele więc rozdział będzie w poniedziałek.
Ps. nie czytałam go, wiec pewnie bedą błedy za ktore przepraszam, poprawie w wolnej chwili.

czwartek, 27 czerwca 2013

Rozdział 2

  • W.Porcie.co ? - cała chęć wyjścia gdziekolwiek odeszła ode mnie jak ręką odjął.
  • Olivia,.. przecież
  • Nie. Zwariowałaś ?- spytałam z niedowierzaniem. -Proszę Cię, wiesz ze tamtejsze okolice nie wróżą niczego dobrego. Nie mówię, ze impreza nie będzie udana, ale pewnie skończy się jakoś bijatyką lub co gorsza strzelaniną- powiedziałam pewnie, bo nie raz słyszałam o takich zajściach.
  • No nie ! Królowa dramatyzmu się znalazła. Od kiedy stałaś się taka przesądna. Rozumiem, nie jest to spokojna okolica ale proszę Cię. BEZ PRZESADY- burknęła na mnie.
  • Nie nazywaj mnie tak. Mało Ci problemów? Możemy wyjść wieczorem i poszukać jakiejś fajniej imprezy w naszych okolicach, napić się, potańczyć i przynajmniej mieć pewność że nikt nas nie zabije.- zaśmiałam się, choć nie wiem czy miałam ku temu powody.
  • Dobra, wiesz co rób co chcesz. Ja idę na tą zabawę, więc nikt nie pokrzyżuję moich planów- mówiła do mnie, ale dam sobie głowę uciąć że skupiona była na czymś zupełnie innym. Albo kimś. Powędrowałam spojrzeniem za jej wzrokiem i zobaczyłam Dave'a No tak, jak mogłam się nie domyślić...
Katie od jakiegoś czasu podobał się chłopak z drużyny piłkarskiej. Najpierw wypierała się trochę, ale gdy w końcu stwierdziła, ze nie ma po co tego przede mną ukrywać, przyznała się i opowiedziała o tym jak wpadła na niego jakiś czas temu w parku a on zaprosił ja na kawę.
Nie wiem czym ten chłopak jest wart jej zachodu, bo to typowy podrywacz, ale widzę ze ona jest szczęśliwa. Ale mam w zanadrzu pomysł, by znaleźć jej w międzyczasie kogoś bardziej odpowiedniego i poznać go z przyjaciółką. Wiecie, człowiek zadłużony nie myśli trzeźwo, więc od tego jestem ja. Na spokojnie zdobędę osobę idealną dla niej.
-Czemu mnie to nie dziwi Kat ? Chcesz iść bo on tam będzie, prawda? - wskazałam palcem na chłopaka.
  • Shhhh ! - uciszyła mnie – Chcesz żeby Cię usłyszał – zaśmiałam się na jej słowa. - Może tak, może nie. Jest to jakiś problem?
  • Nie jest to żaden problem. Ale serio uważasz że jest on odpowiedni? Przecież on chodził z Amelią – zakpiłam, lecz wyczuć można było troskę w moim głosie.
  • Każdy popełnia błędy.
  • Tak, ale nie ten sam aż 5 razy.
  • Och, przestań, on jest naprawdę w porządku, musiałabyś go poznać od tej strony co ja.
  • Na pewno – powiedziałam cicho.- tak czy inaczej mam nadzieję że jednak nie pójdziesz na ta imprezę, zwłaszcza, ze nie bd mogła mieć na Ciebie oka.- chciałabym żeby tak było, ale znam moją przyjaciółkę zbyt dobrze, by wiedzieć co zrobi.
  • A ja mam jednak nadzieję, ze Ty pójdziesz na tą imprezę zwłaszcza by mieć na mnie oko -powtórzyła moje słowa w swój sposób.
Rozmowę przerwał nam dzwonek, udałyśmy się do swoich klas. Angielskiego nie mam razem z Katie. Na moje nieszczęście dzielę lekcję z moim wrogiem numer 1 i największa dziwką w szkole Amelią. Tak to ta co chodziła z Dave'm. Chociaż ich relacji nie nazwałabym związkiem. Bo gdzie wierność ? Haha. Na pewno nie w jej przypadku.
Jak zwykle musiała rzucić uszczypliwy komentarz w moja stronę. Pozostało mi go puścić mimo uszu lub odgryźć jej się tym samym.
-Popatrz, popatrz. Kochanek zeszłej nocy chyba nie bardzo się sprawdził bo jakaś taka poddenerwowana jesteś- nie pozostałam jej dłużna.
  • Oj widze że żart Ci się wyostrzył Lenox.- zapiszczała.
  • Ahh, a Twój nadal tępy- powiedziałam z udanym współczuciem.
Przerwał nam nauczyciel. Pan Clarks jest z jednym z niewielu nauczycieli których lubię. Nie jest jakoś specjalnie wymagający i rozumie że poza szkołą też mamy własne życie. Takie lekcję jak ta lecą niesamowicie szybko. Następny 3 też jakoś zleciały. Jeszcze jedna i do domu.  
Widząc Katie na korytarzu złapałam ją za rękę i pociągnęłam w stronę stołówki. Minęła chwila zanim ona zdała sobie sprawę co się właśnie dzieję.
Po drodze wzięłyśmy sobie tylko wodę i zajęłyśmy nasz stolik. Gadałyśmy o jakiś nieważnych pierdołach, śmiałyśmy się że Amelii w strasznie szybkim czasie rosną piersi. Ciekawe czemu ?
Nagle wszyscy ucichli, spojrzałam w stronę wejścia i zobaczyłam Pana Niebezpiecznego.
Powodem tego całego zamieszania był Justin. Jest on kimś w rodzaju gangstera. Chociaż nikt nie mówi tego na głos. Ludzie się go boją. Podobno nie mieszka ze swoją rodziną, tylko z całym swoim gangiem w jednym z Portów. Zajmują się jakimiś brudnymi interesami. Nigdy mnie to specjalnie nie interesowało, wolałam raczej stronić od niepotrzebnych kłopotów. Tej całej aurze niebezpieczeństwa towarzyszył niesamowity wygląd. Trzeba przyznać, że był ona chyba najseksowniejszym chłopakiem za świecie. Dziewczyny pragnęły go i gdyby mogły wskoczyły by mu do łóżka, ale on nie wydawał się być zainteresowany ich propozycjami. Tym różnił się od innych chłopaków w tej szkole, co w jakiś sposób mi imponowało.
Jay przeszedł pewnie przez pomieszczenie aż dotarł do swojego stałego miejsca, tuż za nim podążali jego kumple. Liam, David i Nate. To śmieszne, że ten ostatni do nich należy. Rożni się niemal wszystkim od reszty, jest wygadany i wykorzystuje tą całą ' sławę ' w celu własnych korzyści. Pozostali a w szczególności Justin, nie rozmawiają z ludźmi w szkole, chociażby nie bez potrzeby.  
Pomimo faktu, że nikt nie chciał się im narażać, to ludzie robili niepotrzebny szum wokół nich, tak jak teraz. Chłopacy mieli wyraźnie poirytowany wyraz twarzy, więc całe szczęście wszyscy wrócili do poprzednich zajęć. W międzyczasie zjadłam swoje śniadanie i nie patrząc na nic poszłam na ostatnią lekcję by zaraz po niej wrócić do domu. Jak zwykle zastałam mamę, ale nie wchodziłam z nią w zbędne dyskusję, udałam się na górę. Zaczął się weekend a ja siedzę w domu. Serio? Gorzej być nie mogło. Spojrzałam na Twittera i Facebooka, wszędzie roiło się od postów typu

To już dzisiaj, MEGA impreza nas czeka moi drodzy !

Albo..

O kurr* wydarzenie roku ! Na pełnej !

Tak, jasne dobijajcie mnie bardziej, dziękuję.
Nie zostało mi nic lepszego niż obejrzeć jakiś film. Poszperałam trochę w internecie i postanowiłam nadgonić trochę odcinków Gossip Girl. Gdy skończyłam, nadal nie miałam nic innego do roboty więc włączyłam film ' Bad girls'. Film był całkiem spoko, lecz co chwile przerywał mi dźwięki powiadomień na jednym z portali, ale nie miałam siły podnieść się i wyłączyć kartę. Po czasie stało się to irytujące do tego stopnia, że podeszłam do laptopa, który stał na biurku i już chciałam pozbyć się problemu zobaczyłam nowo dodany wpis Kat.

Impeeeeeza ! #music Tylko szkoda, ze nie będzie wszystkich :(

Zrobiło mi się jakoś tak smutno, zerknęłam na kartę z filmem, nawet tam mają imprezę.
Nie ! Co ja wyprawiam, naprawdę jestem tak głupia by tam nie pojechać ?! - skrzyczałam się w myślach. Przecież nic mi się nie stanie, nikt mnie nie zgwałci. Sama stwarzam problemy, których w rzeczywistości nie ma. Postanowiłam udać się do portów i zrobić niespodziankę przyjaciółce Bo niby czemu nie? Trochę zabawy mi nie zaszkodzi, zwłaszcza ze jest weekend plus będę miała oko na Katie. 19.26. Mam czas by się przyszykować. Nie tracąc czasu poleciałam do łazienki, rozebrałam się i wskoczyłam pod prysznic. Woda spływająca po moi ciele dawała mi pewnego rodzaju ukojenie. Umyłam włosy szamponem a potem nałożyłam odżywkę. Na ciało zaś nałożyłam masło kakaowe, które uwielbiałam. Dokładnie spłukałam z siebie wszystko. Wychodząc poczułam zimne kafelki pod stopami co spowodowało pojawienie się gęsiej skórki.
Spojrzałam w lusterko, jak po każdej mojej kąpieli było zaparowane. Przetarłam je ręcznikiem. Postanowiłam, ze pomaluję się dzisiaj trochę mocniej. Wygładziłam twarz podkładem, potem narysowałam kreski eyelinerem na koniec maskara i troche pudru sypkiego. W tym czasie włosy zdążyły już trochę przeschnąć, więc chwyciłam suszarkę i tylko lekko je podsuszyłam, wyprostowałam je dokładnie , grzywkę układając na bok. Nie wiem ile mi to zajęło czasu, ale na dworze zaczęło się ściemniać więc szybko zdecydowałam się ubrać szorty z wysokim stanem a w nie włożyć szarą bluzkę na krótki rękaw. Z racji że może być jeszcze chłodnawo, narzuciłam na siebie czarna, cienką kurtkę, od tego conversy i gotowe. Spakowałam telefon i klucze, mówiąc rodzicom ze jadę do znajomych na imprezę, wyszłam z domu. Byłam zmuszona wziąć mój samochód i przyznam, nie uśmiechało mi się to, bo jestem przekona, że nie jeden typek by się na niego skusił. Ale cóż, mus to mus. Bo co ? Miałam poprosić mamę ? I może powiedzieć ' hej mamo, zawiozłabyś mnie na imprezę do Portów gdyż  boję się, że ukradną mi mój samochód, bo wiesz to nie jest bezpieczna dzielnica, a ja wole być ostrożna ' tak... na pewno by się zgodziła. Czujecie sarkazm ?  
Odpaliłam samochód i pojechałam w stronę obrzeży miasta. Nie trudno było spostrzec, ze dotarłam do odpowiedniej dzielnicy, bo otoczenie automatycznie się zmieniło. Było to coś  w rodzaju Bronxu w Nowym Jorku. Widoki nie zachęcały, wręcz przeciwnie- odpychały, krzycząc ' dziewczyno zabieraj się stąd ' . Oszczędziłam sobie dalszego rozglądania i skupiłam na drodze przede mną. Po chwili udało mi się dojechać na miejsce, zaparkowałam koło do domu, lecz nie na tyle blisko by, był on w centrum uwagi. Zamknęłam  auto i upewniłam się jeszcze kilka razy czy aby na pewno dokładnie to zrobiłam, poszłam prosto do drzwi frontowych. Już z daleka widziałam mnóstwo nastolatków i słyszałam głośną muzykę.  
Miałam dziwne przeczucie, że dzisiaj się coś wydarzy, nie żebym była jaką wróżką czy coś, ale coś wisiało w powietrzu.
Nie spodziewałam się, że z pozoru tak nie wiele, odwróci moje życie do góry nogami (..)

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej ! Mamy drugi rozdział.  Jest trochę monotonny, ale w trzecim do akcji wkroczy ' pan niebezpieczny ' więc moze byc interesująco.
Miło mi za komentarze pod poprzednim rozdziałem, tym bardziej, ze nie wiedziałam że już w pierwszym dniu się pojawią, jak i oglądalność bloga  mnie zszokowała :D  Oczywiście pozytywnie.
Nie wiem jeszcze jak wypropować bloga więc  liczę na wasze wskazówki, jak również pomału uczę się  blogspota. 
Kolejny rozdział jutro ! a tu Twitter, stworzony specjalnie na potrzeby opowiadania  
@OliwiaCoreal  

 Ps. Jeśli jest ktoś kto chciałby pomóc w stworzeniu wyglądu bloga, proszę o kontakt :)

środa, 26 czerwca 2013

Rozdział 1

Rozdział 1  

Powiedzcie mi, skąd wziął się motyw gdy człowiek wstaje rano z uśmiechem na twarzy, pełen energii do życia i determinacji w osiąganiu nowych celów?
Cóż, w moim przypadku tak nie jest, a nawet wręcz przeciwnie. Pierwsze co mam ochotę zrobić na przykład w tym momencie to rzucić moim budzikiem tak by roztrzaskał się na wiele kawałeczków i przestał tak cholernie dzwonić i odpłynąć w moją krainę marzeń. Niestety, rodzice pewnie wzięli by mnie za nienormalna i z drugiej strony szkoła. Tak... znane wam miejsce, prawda ?
Z niechęcią wyszłam z łóżka i poszłam do łazienki. Jak co rano nie miałam problemu by się do niej dostać. Domownicy wiedzą, że nie ma co się ze mną kłócić bo jedynymi osobami które na tym ucierpią będą oni sami . W momencie, gdy czuję, że nie wyglądam na tyle dobrze by pokazać się ludziom to oznacza, że tak właśnie jest i żadna siła nie przekona mnie, że jest inaczej. Nie to bym była jakimś  zapatrzonym w siebie plastikiem, ale lubię czuć się dobrze we własnym ciele. W przeciwnym razie, mam wrażenie jakby ludzie * nawet Ci którzy przypadkowo na mnie zerknęli * robili to specjalnie i się ze mnie śmiali. Cóż... każdy ma jakieś swoje dziwne strony, nie?
Wykonałam poranne czynności i zrobiłam lekki makijaż. Z racji tego że mam 17 lat moja cera jest naprawdę w porządku dlatego nie używam wielkiej warstwy podkładu, tak samo z maskarą ponieważ mam ciemne oczy otoczone wyjątkowo długimi rzęsami. Ogarnęłam włosy i przeniosłam się do mojego pokoju. Najgorsze dla mnie rano to wybranie ubrań. Mogłabym robić to wieczorem , by ułatwić sobie sprawę i choć codziennie mówię że na pewno to zrobię jakoś ostatecznie  się poddaję.  
Szybko wyciągnęłam parę jasnych jeansów a do tego pudrowo-różową lekką bluzkę. Chyba jest dobrze. Spakowałam książki * tak, to też mogłabym robić wieczorem * i zbiegłam na dól.
Nie jestem z tych osób ,jak również nie należę do rodziny, w których rano przed rozpoczęciem dnia mama robi wszystkim śniadanie i pomaga tacie zawiązać krawat, pies szczeka radośnie a dzieci z uśmiechem na buzi idą do autobusu i jadą do szkoły zdobywać same pozytywne oceny. Taaa... ludzie, błagam mamy XXI wiek, a takie historyjki widzi się jedynie w tanich filmach, które boją się  pokazać szareą rzeczywistość i prawdziwe  ludzkie problemy..Oczywiście nie jest też tak, że rodzice mnie nie kochają a ja nie mam ochoty żyć i najlepszym wyjściem była by śmierć.  
Nie. Mam normalną rodzinę * hmm, chociaż tu można było by se kłócić * i życie zwyczajnej  nastolatki. Szkoła, znajomi, czasem jakaś impreza, gadanie o chłopakach.
Wracając do tematu, jak co ranek wzięłam zapakowane śniadanie schowałam do torby, założyłam białe conversy i czarną katankę zanim wyszłam z domu. Poszłam w stronę mojego samochodu. Tak, mam go. Dostałam go od rodziców w zeszłe urodziny. Jest naprawdę śliczny. Moi rodzice nie narzekają na brak pieniędzy, lecz nie jesteśmy tez jakoś obrzydliwie bogaci.
Wyjechałam z podjazdu i pokierowałam się do szkoły.
7.45
  • Nieźle Olivka- pomyślałam.
Do szkoły mam niedaleko, jakieś 8-10 minut drogi. Jest to szkoła publiczna. Rodzice uznali, że jest o wiele lepsza, ponieważ można spotkać różnych ludzi, a nie wytresowanych pupilków którym w głowach się przewraca od nadmiaru kasy. Mi to nie przeszkadza, ponieważ dziele z nimi  zdanie na ten tema.
Parking, jak zwykle o tej godzinie był zapełniony samochodami. Zarówno tymi lepszymi jak i gorszymi. Tak jak mówiłam wcześniej, chodzą tu różni ludzie. Jedni są z Quens, jedni z Rhodes tak jak w moi przypadku, jeszcze inni z Portów. To ostatnie to po prostu obrzeża Ausland podzielone na tak zwane porty. Ale nie ważne jak przyjemnie i niewinnie brzmi to określenie to takie nie jest. Jest tam co najmniej niebezpiecznie. Albo przynajmniej nie tak bezpiecznie jak w dwóch pozostałych dzielnicach. Ludzie nie powiązani z *w najlepszym przypadku * narkotykami raczej nie zamieszkują tamtych terenów z własnej woli. Chyba że jesteś tam urodzony i nauczony tamtego życia. Ale nie zmienia to faktu, że nie prowadzisz normalnego życia, ponieważ z jakiegos powodu twoi przodkowie się tam znaleźli.
Wchodząc na szkolny korytarz,  składającego się z przekrzykiwań uczniów, szybkim krokiem poleciałam do mojej szafki. 8.00 . Niech by to szlag. Wzięłam potrzebny atlas i książkę od geografii i pokierowałam się do klasy. Otworzyłam drzwi i poczułam wszystkie spojrzenia skierowanie na mnie. Uhg, jakie to krępujące uczucie.  
  • Znów spóźniona- powiedziała Pani Duckly – zajmij swoje miejsce i postaraj się z łaski swojej więcej się nie spóźniać.- machnęła i kierunku klasy placem na znak bym tak się właśnie udała.
Usiadłam na swoim miejscu, obok Katie. Jest ona moja najlepszą przyjaciółką. I jedyną. Zrozumcie , tu w tym zoo ciężko jest znaleźć kogoś odpowiedniego by spędzać z nim czas. Z Katie znałyśmy się już z czasów gimnazjum. Mieszkamy stosunkowo nie daleko siebie bo w tej samej dzielnicy, lecz na dwóch przeciwnych jej krańcach. Ona rozumie mnie bez słów. Jest takim moim dopełnieniem.
W jednej chwili do klasy wparował Nate. Całkiem spodziewanie, bo nie byłam jedyną osobą spóźniającą się codziennie. Nauczycielka tak jak mi walnęła krótkie kazanie i kazała usiąść.
Nate, hmm to całkiem przystojny chłopak, w naszej szkole w prawdzie jest takich wielu ale wiecie jak to mówią – wygląd nie idzie w parze z inteligencją. Większość z nich to dupki, a wszystkie laski i tak za nimi biegają. Jakie to głupie...
Lekcja minęła bez zbędnych uprzykrzeń. Razem z Katie wyszłyśmy na podwórko szkolne. Lubię ta porę gdy zaczyna się robić ciepło i nie trzeba spędzać przerw w zamkniętym budynku.
                       - Masz jakieś plany na dzisiejszy wieczór? - Spytała mnie koleżanka, gdy usiadłyśmy na kamiennych stolikach w miejscu idealnym do obserwowania całej ludności szkolnej.
                       -Nie, nie zastanawiałam się nad tym. Może wpadniesz do mnie na noc, co o tym myślisz?  
      • Tak, właściwie myślałam o czymś innym, a mianowicie dzisiaj organizowania jest niesamowita impreza u jednego gościa ze szkoły. Podobno ma być mnóstwo ludzi, świetna, głośna muzyka i rozumiesz...
      • Spokojnie Kat- przerwałam jej. Z każdym jej słowem podniecenie i entuzjazm w niej rosło, ale lubiłam to w niej. - impreza, brzmi nieźle, zwłaszcza- uniosłam palec wskazujący ku górze – że my dwie – pokazałam kolejno na nas obie- potrzebujemy się trochę rozerwać.
      • I za to Cię kocham – pisnęła.
      • Dobra, a gdzie jest ta impreza dokładnie ?
      • No właśnie... bo – wyraźnie zaczęła się denerwować odpowiedzią. - bo to jest w Porcie.- ściszyła na końcu zdania.
      • W. Porcie.co?                                                                                                                
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Witajcie :D 
Pierwszy rozdzial, od razu mówię jest to najkrótszy rozdział dlatego, ze jest on wprowadzający. Jak widać jest bardzo opisowo.
Następny chcę dodać jutro i póki co wiem, że piszę sama do siebie bo nikt nawet nie wie o istnieniu tego bloga.
Mam nadzieję, że zawrę wszystko to czego brakowało mi w innych opowiadaniach i że przypadnie wam do gustu. 
Ps. Przepraszam za błędy ! 

Bohaterowie and Coreal

Coreal-  moje opowiadanie autorskie, pierwsze którym postanowiłam się podzielić z kim kolwiek. Jako iż zaczynają się wakacje, myślę że mogę się podjąć prowadzenia takiego bloga systematycznie. Będzie to Fanfiction z JB takie w którym będzie zawarte wszystko czego brakowało mi w innych opowiadaniach które czytam. Moje wyobrażenie takiej historii.




Olivia Lenox
wiek: 17
miejsce zamieszkania: Ausland, dzielnica Rhodes

Justin Bieber
wiek:18
miejsce zamieszkania: Ausland, dzielnica Port



Katie Eimer
wiek:17
miejsce zamieszkania: Ausland, dzielnica Rhodes




Amelia Ross
wiek:18
miejsce zamieszkania: Ausland, dzielnica: Quens



David Hurry
wiek:19/20
miejsce zamieszkania: Ausland, dzielnica:Port




Liam Shown
wiek: 19
miejsce zamieszkania: Ausland, dzielnica; Port



Mike West
wiek: 22
miejsce zamieszkania: Ausland, dzielnica: Port


Nathaniel (Nate) Hurry
wiek:17
miejsce zamieszkania: Ausland, dzielnica: Port



Źródła stron na zdjęciach umyślnie zostawione w ramach biezpieczeństwa łamania praw autorskich :)

*Miejscowości, nazwiska itp. wymyślone przeze mnie. Zbieżność przypadkowa.






PROLOG

Ja, Olivia Lenox oświadczam, że moje życie stanęło do góry dnem.
Pytasz kim jestem ?  Otóż ja sama nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Jestem pewna jednego, że wszystkie ważne dla mnie priorytety zmieniły się w jednym momencie. W moim całym życiu jak do nie dawna całkiem zwyczajnym i przeciętnym umknęła mi jedna chwila. Chwila mianowicie bardzo istotna w której stałam się inną osobą. Nie, nie myśl, że stoczyłam się na dno, zaczęłam brać narkotyki czy pić bez umiaru. Nie. Nie w tym sęk. Stałam się światem i sama zacznam żyć według jego zasad. Skomplikowane? Uwierz nie tak bardzo jak moja egzystencja.