piątek, 28 czerwca 2013

Rozdział 3

Wow- to była moja pierwsza myśl, po przekroczeniu progu. Faktycznie było tu mnóstwo ludzi.
Jak ja mam teraz znaleźć Katie? Zgrabna blondynka... taaa, szkoda że mnóstwo tu takich.
Rozejrzałam się dookoła, rozpoznałam kilka znajomych twarzy, ale nikogo wartego większej uwagi.
Postanowiłam udać się do salonu, w nadzieji, że tam własnie ją znajdę.
Spojrzałam na kilka par obścickujących się pod ścianą. To obrzydliwe. Rozumiem, można pozwolić sobie na jakieś czułości, ale nie przy takiej publiczności. Z przemyśleń wyrwał mnie wizerunek mojej przyjaciółki, stojące przy kominku z kubkiem w ręku. Najprawdopodobniej śmiała się z tego co mówił do niej obok stojący Dave. Nie zastanawiając się dłużej podeszłam do nich, na co Kat zrobiła wielkie oczy
- Olivia ! niemożliwe. Jesteś ! - pisnęła głośno, lecz nie zdołała przekrzyczeć muzyki, za to jej towarzysz zerknął w moją stronę i grymas pojawił si,e na jego twarzy.
- Tak, doszłam do wniosku, że nie mogę przegapić takiego melanżu - uśmiechnęłam się do niej serdecznie, ignorując wymowne spojrzenia Dave'a.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę.
-Chyba wiem. Jest tu coś dobrego do picia ?
-O tak ! jest tego sporo, ale osobiście polecam wódke z colą - poleciła i wskazała palcem na swój kubek.
-Dobra, to ja idę po cos dla siebie - powiedziałam na odchodne.
Nie zwracając uwagi na nic, poszłam prosto to stolika, który chyba dzisiaj wyjątkowo służył za bar, wybrać jakiś alkohol. Mhhh piwa, martini, whisky.. jest wódka ! napełniłam nią 1/5 kubka i dolałam coli.
Tak wiem, nie jestem pełnoletnia, ale mi nie zaszkodzi. Przecież jakoś trzeba się wyluzować, mam nadzieje, ze odejdzie mi troche stresu. Wypiłam całkiem spory łyk i skrzywiłam się na smak drinka i przymknęłam lekko oczy. Usłyszałam lekki śmiech przed mną, spojrzałam zaciekawiona. O kurdę! Stał tam, we własnej osobie Justin Bieber.  Dostrzegł moje zmieszanie, jeszcze raz zaśmiał się do siebie i odszedł gdzieś w tłum. Doooobra to było dziwne. On zwrócił uwagę.. na mnie ? Zawsze mogło by się to zdarzyć w lepszych okolicznościach, ale kurczę nie znienia to faktu że dowiedzial się o moim istnieniu. Uroczo - pomyślam sarkastycznie. Nie było sensu dalej o tym myśleć, chciałam wrócić do mojego porzedniego towarzystwa, wiec ruszłym w przeciwnych kierunku do tego którego przyszłam. Zauważcie jedną różnicę są ludzie, jest muzyka, pełno alkoholu, tylko do obrazka brakuje mi Katie i Dave'a . Cholera gdzie oni są, naprawdę nie chce mi sie szukać ich po raz kolejny. Zmuszonych krokiem przeszłam do pokoju obok, lecz nie było ich tam, w następnych jakieś typki palili zioło i widać było mnóstwo dymu unoszącego się po pomieszczeniu. Nie, Kat napewno tu nie ma, ona nienawidzi marihuany.W kilku kolejnych pokojach również ich nie znalazłam. Góra! - pomysłam.
Pobiegłam po schodach, kolejno otwierając drzwi, w między czasie przeszkadzając parom w dwuznacznych sytuacjach. Ah ten romantyzm, chłopcy ! Łaziłam po domu, ale nigdzie nie dostrzegłam drobnej figury mojej przyjaciółki. Byłam zła, przyjechałam zrobić jej niespodzianke, miałyśmy się razem zabawić a ona zostawiła mnie na lodzie. Aby wyładować złość, kopnęłam mocno nogą w drzwi
- Złość piękności szkodzi słoneczko- ktoś powiedził za mną.
- Już trochę za późno - posłałam kolesiowi sztuczny uśmiech. Gość nie wyglądał przyjaźnie, więc szybko opuściłam górę, jeszcze raz przeleciałam wzrokiem przez salon i korytarz. Nie ma.
Wracam do domu. Nie mam zamiaru stać tu sama jak kołek.
Niesmowicie wurzona poszłam do samochodu, mrucząc przekleństwa pod nosem. No wybaczcie, ale jakbście się czuli na moim miejscu, naprawdę nabrałam ochoty się zbawić a tu dupa. Mój samochod całe szczęście stał cały i zdrowy, odetchnęłam z ulgą. Wsiadałam do niego i już chciałam zapalić, ale przeliczyłam się. Nie panikując spróbowałam ponownie i ponownie. Niech by to szlag jasny trafił. Dzięki Ci Boże że zawsze nade mną czuwasz. Wyszlam z auta i podniosłam maskę. Nie wiem czemu to miło slużyć, przecież nie mialam pojęcia i nie znałam się na rzeczy. Westchnęłam głośno. Powoli obróciłam się wokół własnej osi, napotkałam wzrokiem grupkę chłopaków stojących całkiem niedaleko mnie, zaraz przy  chodniku, obok furtki. Nie patrząc na konsekwencję, bo przecież mogłam zostać zgwałcona, zabita czy cokolwiek podeszłam do nich.
- Hej wy - zawołałam. Wszyscy nagle sie obrócili
- Cześć kotku, w czymś możemy pomóc -powiedział gość około 21 lat myślę.
-No tak właściwie to- zamarłam, gdy ten starzy koleś się przesunął troche w bok ujrzałam znajomą twarz. Znów stał tam on. Przełknęłam slinę by pomogło mi to w dalszym mówieniu- to zepsuł mi się samochód, to znaczy tak mi się wydaję. Nie moge go odpalić. Może pomógłby by ktoryś hm ?- zapytałm z nadzieją, chocial nie bylam do końca przekonana czy to dobry pomyśł. Spojrzałam kolejno po chłopakach, rozpoznałam kolejne twarze. Coś mi zaświtało. Liam, Nate, Davi, Justin... Cholera, przecież to nie moze byc przypadek. Byłam prawie święcie przekonana  że to jego gang, bo to wszystko idealnie by pasowało.
- Jasne maleńka, nie ma sprawy- kontynułowal ten najstarszy, którego imienia nie znałam.
Każdy z nich się do mnie uśmiechną, prócz Justina.on przeszedł z bardzo obojętną miną. W czasie gdy grupka przeszła w stronę mojego auta, ja nadal stalam tam analizując i przyswajając fakty. Kurde Olivka rusz się, wyglądasz jakbyś ducha zobaczyłam - opierniczylam się w myślach.
Patrzyłam jak coś majstrują, nagle David usiadł za kierownicą i wtedy naszła mnie panika. A co jeśli oni odpalą go i pojadą mnie naiwną idiotkę samą. Co powiem rodzicom ? Jaka ja jestem glupia. Wtedy usłyszałam warkot silnika. Przed oczami ktoś zamachał mi moimi kluczykami. To David.. ale mam szczęście uff. Zabrałam je od niego i podeszłam bliżej maszyny.
- Oh !. Gdyby nie wy, utknełabym tu, w tym zoo co nie skończyło by się dla mnie dobrze. Ta muzyka działa mi na nerwy. A rodzice?  oni to by mnie zabili, a potem zabili ponownie - słotowok w takiej chwili, serio?
- Stop- przerwał mi jeden .- Wystarczy zwykłe dziękuję - uśmiechną się szeroko.
- Tak, dziękuję - odpowiedziałam, trochę zawstydzona.
- Narazie śliczna - Ej, ten straszny chyba ze mną flirtował co ? Ogarnij się dziewczyno, to przecież ich instynkt.
-Hej- powiedziałm cicho chwilę potem jak juz poszli. Stałam jeszcze moment patrząc jak odchodza w stronę imprezy i nagle zauwałyzałm coś niewielkiego, białego na  tle zielonej, krótko przystrzyzonej trawy tuż za chłopakami. Nie wiedzialam czy podejść czy nie. Ale ciekawość wzięła górę. Podbiegłam to owego czegoś podniosłam i O cholera. Biały proszek w plastikowym woreczku. Nie za dobrze. Miałam jeszcze moment by zawołać za nimi i oddać co do nicj należało, ale coś kazało mi tego nie robić.
Wzięła to ze sobą, wskoczyłam do auta i jakby nigdy nic pojechalam do domu.
Zajęło mi to niewiele czasu. a gdy zobaczyłam znajome widoki poczyłam sie pewniej. Wjechalam do garażu a z tamtąd weszłam do domu. Cisza. Chyba wszyscy śpią. Ale to bardzo dobrze. Zamykając drzwi od mojego pokoju, zmęczona rzuciłam się na łóżko. Pozwoliłam moim mięśniom się trochę rozluźnić. Zaraz po tym, pomyślalam że om szybciej się przebirę tym szybciej będę mogła pójść spać. Tak też zrobiłam.
Zasypiając, ciągle w glowie męczyło mnie pytanie co powinnam zrobić. Oddać im ? ale co wtedy ? będą wiedzieli, że wiem iż mają narkotyki i raczej tak tego nie zostawią. Chodziaż patrząc co ostatnio  dzieję sie na swiecie, to posiadanie narkotykow nie jest niszym wyjątkowym. A moze zostawić to ? Niee, nie mogę tego zostwić, co by było gdyby ktos to znalazł. Postanowilam, że znajde ktoregoś z nich w poniedziałek i spróbuję to oddać. Moze to docenią? Napewno Olivka, i zadzą Ci jeszcze znaleźne. Idiotka.
Nawet nie wiem kiedy znurzyłm mnie sen. Reszta weekendu minęła spokojnie, ale od piąku nie gadałam z Katie i nie wiem co się z nia dzieję. Postanowiłam pogadac z nią w szkole, nie chcą jej teraz przeszkadzać. Moze siedzi teraz z rodziną albo coś.
W  poniedziałek rano, udało mi się całkiem szybko wyszykować i wyjechałam do szkoły szybciej niż zwykle. Byłam troche poddenerwowana. Na parkingu nie bylo tak wiele aut, co oznaczało że jest jeszcze wcześnie.
Weszłam do szkoly, podeszłam do szafki i w prawdzie nie wiedziałam co ze soba zrobić. Co mi to dało ze jestem o tej godzinie w szkole skoro nie ma prawie nikogo innego. w szczególnośći tych osób na ktrych mi dzisiaj zależało. Najlepszym rozwiazaniem byo by chyba pojście do biblioteki. Przemieszczałam sie po korytarzy, wzdłuż klas i zobaczyłam Justin stojącego zaraz na lewo.
Kurdę, nie wiem czy to akurat jemu chcialam to oddać, ale dobra niech będzie.
- umm. hej - podeszłam nieśmiało do niego.
- Hej -jego odpowiedź brzmialam bardziej jak pytanie, chodział brzmiała seksownie przez jego lekko ochrypły glos. Za dlugo sie chyba nad tym zastanawiałam bo chłopak stał sie wyraźnie bardziej zniecierpliwiony- Coś nie tak ?
- o nieee, to znaczy tak bo - wyciągnęłam z kieszeni torebeczkę i zamachałam nią u gory - chyba mam coś Twojego.- Oczy natychmiast mu się rozszerzyły.Wyrwał mi to z ręki i lekko przyparł do ściany.
-Skad to masz ? (...)

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Akcja powoli będzie zaczynać się rozkręcać. Staram sie stosować do waszych wskazówek, by wam lepiej sie czytało, a opowiadanie na tym zyskało.
W nocy wyjeżam i wracam w niedziele więc rozdział będzie w poniedziałek.
Ps. nie czytałam go, wiec pewnie bedą błedy za ktore przepraszam, poprawie w wolnej chwili.

3 komentarze: