Rozdział 1
Powiedzcie mi, skąd wziął się motyw
gdy człowiek wstaje rano z uśmiechem na twarzy, pełen energii do
życia i determinacji w osiąganiu nowych celów?
Cóż, w moim przypadku tak nie jest, a
nawet wręcz przeciwnie. Pierwsze co mam ochotę zrobić na przykład
w tym momencie to rzucić moim budzikiem tak by roztrzaskał się na
wiele kawałeczków i przestał tak cholernie dzwonić i odpłynąć
w moją krainę marzeń. Niestety, rodzice pewnie wzięli by mnie za
nienormalna i z drugiej strony szkoła. Tak... znane wam miejsce,
prawda ?
Z niechęcią wyszłam z łóżka i
poszłam do łazienki. Jak co rano nie miałam problemu by się do
niej dostać. Domownicy wiedzą, że nie ma co się ze mną kłócić
bo jedynymi osobami które na tym ucierpią będą oni sami . W
momencie, gdy czuję, że nie wyglądam na tyle dobrze by pokazać
się ludziom to oznacza, że tak właśnie jest i żadna siła nie
przekona mnie, że jest inaczej. Nie to bym była jakimś zapatrzonym w
siebie plastikiem, ale lubię czuć się dobrze we własnym ciele. W
przeciwnym razie, mam wrażenie jakby ludzie * nawet Ci którzy
przypadkowo na mnie zerknęli * robili to specjalnie i się ze mnie
śmiali. Cóż... każdy ma jakieś swoje dziwne strony, nie?
Wykonałam poranne czynności i
zrobiłam lekki makijaż. Z racji tego że mam 17 lat moja cera jest
naprawdę w porządku dlatego nie używam wielkiej warstwy podkładu,
tak samo z maskarą ponieważ mam ciemne oczy otoczone wyjątkowo
długimi rzęsami. Ogarnęłam włosy i przeniosłam się do mojego
pokoju. Najgorsze dla mnie rano to wybranie ubrań. Mogłabym robić
to wieczorem , by ułatwić sobie sprawę i choć codziennie mówię
że na pewno to zrobię jakoś ostatecznie się poddaję.
Szybko wyciągnęłam parę jasnych
jeansów a do tego pudrowo-różową lekką bluzkę. Chyba jest
dobrze. Spakowałam książki * tak, to też mogłabym robić
wieczorem * i zbiegłam na dól.
Nie jestem z tych osób ,jak również
nie należę do rodziny, w których rano przed rozpoczęciem dnia mama
robi wszystkim śniadanie i pomaga tacie zawiązać krawat, pies
szczeka radośnie a dzieci z uśmiechem na buzi idą do autobusu i
jadą do szkoły zdobywać same pozytywne oceny. Taaa... ludzie,
błagam mamy XXI wiek, a takie historyjki widzi się jedynie w
tanich filmach, które boją się pokazać szareą rzeczywistość i
prawdziwe ludzkie problemy..Oczywiście nie jest też tak, że
rodzice mnie nie kochają a ja nie mam ochoty żyć i najlepszym
wyjściem była by śmierć.
Nie. Mam normalną rodzinę * hmm,
chociaż tu można było by se kłócić * i życie zwyczajnej
nastolatki. Szkoła, znajomi, czasem jakaś impreza, gadanie o
chłopakach.
Wracając do tematu, jak co ranek
wzięłam zapakowane śniadanie schowałam do torby, założyłam
białe conversy i czarną katankę zanim wyszłam z domu. Poszłam w
stronę mojego samochodu. Tak, mam go. Dostałam go od rodziców w
zeszłe urodziny. Jest naprawdę śliczny. Moi rodzice nie narzekają
na brak pieniędzy, lecz nie jesteśmy tez jakoś obrzydliwie bogaci.
Wyjechałam z podjazdu i pokierowałam
się do szkoły.
7.45
- Nieźle Olivka- pomyślałam.
Do szkoły mam niedaleko, jakieś 8-10
minut drogi. Jest to szkoła publiczna. Rodzice uznali, że jest o
wiele lepsza, ponieważ można spotkać różnych ludzi, a nie
wytresowanych pupilków którym w głowach się przewraca od nadmiaru
kasy. Mi to nie przeszkadza, ponieważ dziele z nimi zdanie na ten tema.
Parking, jak zwykle o tej godzinie był
zapełniony samochodami. Zarówno tymi lepszymi jak i gorszymi. Tak
jak mówiłam wcześniej, chodzą tu różni ludzie. Jedni są z
Quens, jedni z Rhodes tak jak w moi przypadku, jeszcze inni z Portów.
To ostatnie to po prostu obrzeża Ausland podzielone na tak zwane
porty. Ale nie ważne jak przyjemnie i niewinnie brzmi to określenie
to takie nie jest. Jest tam co najmniej niebezpiecznie. Albo
przynajmniej nie tak bezpiecznie jak w dwóch pozostałych
dzielnicach. Ludzie nie powiązani z *w najlepszym przypadku *
narkotykami raczej nie zamieszkują tamtych terenów z własnej woli.
Chyba że jesteś tam urodzony i nauczony tamtego życia. Ale nie
zmienia to faktu, że nie prowadzisz normalnego życia, ponieważ z
jakiegos powodu twoi przodkowie się tam znaleźli.
Wchodząc na szkolny korytarz, składającego się z przekrzykiwań uczniów, szybkim
krokiem poleciałam do mojej szafki. 8.00 . Niech by to szlag.
Wzięłam potrzebny atlas i książkę od geografii i pokierowałam
się do klasy. Otworzyłam drzwi i poczułam wszystkie
spojrzenia skierowanie na mnie. Uhg, jakie to krępujące uczucie.
- Znów spóźniona- powiedziała Pani Duckly – zajmij swoje miejsce i postaraj się z łaski swojej więcej się nie spóźniać.- machnęła i kierunku klasy placem na znak bym tak się właśnie udała.
Usiadłam na swoim miejscu, obok Katie.
Jest ona moja najlepszą przyjaciółką. I jedyną. Zrozumcie , tu w
tym zoo ciężko jest znaleźć kogoś odpowiedniego by spędzać z
nim czas. Z Katie znałyśmy się już z czasów
gimnazjum. Mieszkamy stosunkowo nie daleko siebie bo w tej samej
dzielnicy, lecz na dwóch przeciwnych jej krańcach. Ona rozumie mnie
bez słów. Jest takim moim dopełnieniem.
W jednej chwili do klasy wparował
Nate. Całkiem spodziewanie, bo nie byłam jedyną osobą spóźniającą
się codziennie. Nauczycielka tak jak mi walnęła krótkie kazanie i
kazała usiąść.
Nate, hmm to całkiem przystojny
chłopak, w naszej szkole w prawdzie jest takich wielu ale wiecie jak
to mówią – wygląd nie idzie w parze z inteligencją. Większość
z nich to dupki, a wszystkie laski i tak za nimi biegają. Jakie to
głupie...
Lekcja minęła bez zbędnych
uprzykrzeń. Razem z Katie wyszłyśmy na podwórko szkolne. Lubię ta
porę gdy zaczyna się robić ciepło i nie trzeba spędzać przerw w
zamkniętym budynku.
- Masz jakieś plany na
dzisiejszy wieczór? - Spytała mnie koleżanka, gdy usiadłyśmy na
kamiennych stolikach w miejscu idealnym do obserwowania całej
ludności szkolnej.
-Nie, nie zastanawiałam się
nad tym. Może wpadniesz do mnie na noc, co o tym myślisz?
- Tak, właściwie myślałam o czymś innym, a mianowicie dzisiaj organizowania jest niesamowita impreza u jednego gościa ze szkoły. Podobno ma być mnóstwo ludzi, świetna, głośna muzyka i rozumiesz...
- Spokojnie Kat- przerwałam jej. Z każdym jej słowem podniecenie i entuzjazm w niej rosło, ale lubiłam to w niej. - impreza, brzmi nieźle, zwłaszcza- uniosłam palec wskazujący ku górze – że my dwie – pokazałam kolejno na nas obie- potrzebujemy się trochę rozerwać.
- I za to Cię kocham – pisnęła.
- Dobra, a gdzie jest ta impreza dokładnie ?
- No właśnie... bo – wyraźnie zaczęła się denerwować odpowiedzią. - bo to jest w Porcie.- ściszyła na końcu zdania.
- W. Porcie.co?
Witajcie :D
Pierwszy rozdzial, od razu mówię jest to najkrótszy rozdział dlatego, ze jest on wprowadzający. Jak widać jest bardzo opisowo.
Następny chcę dodać jutro i póki co wiem, że piszę sama do siebie bo nikt nawet nie wie o istnieniu tego bloga.
Mam nadzieję, że zawrę wszystko to czego brakowało mi w innych opowiadaniach i że przypadnie wam do gustu.
Ps. Przepraszam za błędy !
OMG ! To jest świetne ! :P . Suuper ! :D . Nie moge doczekać się następnego. PS: Może pomogę ci rozgłosić tego bloga? Bo jest co czytać . *.*
OdpowiedzUsuńByłabym bardzo wdzięczna ! i dzięki :D
UsuńCałkiem fajne to opowiadanie, można powiedzieć że takie prawdziwe ( co jest rzadkością ). Podoba mi się i zamierzam je czytać.Czekam na następny rozdział!!! <3
OdpowiedzUsuńPS: Zazdroszcze Olivi takich rodziców, moi wysłali mnie do szkoły prywatnej :C
Zapowiada się świetny blog. ;)
OdpowiedzUsuńPS. Odblokuj możliwość komentowania prze anonimy. ;)
Tak zrobię :)
UsuńŚwietne! Na pewno będę wpadać tu więcej. Ja zaczęłam tłumaczyć pewne opowiadanie, wpadnij może Ciebie zaciekawi :-) http://tlumaczenie-the-island-girl.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńZaczynam czytac i jest swieeetne ! :D
OdpowiedzUsuńzapowiada się ciekawie :)
OdpowiedzUsuń